Działy Orawskie, Beskidy Orawskie, Pasmo Pewelsko-Krzeszowskie
Statystyki
Max wysokość |
Przewyższenia |
Ilość km |
Dni |
Diablak 1724m |
+/- ok. 1250m |
25,3km |
Dzień 1 |
Bąków 766m |
+/- ok. 750m |
26km |
Dzień 2 |
|
Relacja
Założony plan udało się zrealizować w całości. Niedosyt po ostatnim mokrym, jesiennym wypadzie w Gorce został uzupełniony z dużą nawiązką. Pierwszego dnia udałem się do Oravskiej Polhory – w okolice Chaty Slana Voda. Na miejscu byłem około ósmej rano. Ledwie wysiadłem z samochodu, a już pojawił się parkingowy (facet, który ogarnia wszystkie parkingi w okolicy, jeżdżąc na rowerze w asyście kilku miejscowych psów), z biletem za 3 euro. Cóż – byłem przygotowany. Jeden z psiaków dostał też odrobinę łososia z mojej śniadaniowej bułki. Na zewnątrz zimno – około 2 stopni. Słońce jeszcze nie zdążyło dogrzać, więc trzeba było zarzucić na siebie dodatkowe warstwy. Trasa na „dzień dobry” była przyjemna: lekko w górę i prosto jak drut. Na Hajovni zmieniłem kolor trasy z żółtej na niebieską, która prowadziła na granicę polsko-słowacką, dokładnie Pod Palkosom. Tam pierwszy łyk talentu i zmiana kierunku na południowy. Do zaliczenia miałem pierwszy i główny cel – Wajdów Groń (933 m). W drodze zastanawiałem się, czy wejść na zaplanowaną później Babią Górę. Od samego rana wyglądała na „naburmuszoną”, jakby usiadła na niej Buka z Muminków i złowieszczo mruczała. – Idę – stwierdziłem. Klepnąłem wierzchołek najwyższego wzniesienia Działów Orawskich i wróciłem częściowo po własnych śladach, a następnie Przywarówką i Roztokami do Stańcowej. Stamtąd biegnie zielony szlak na Babią Górę – całkiem fajny, nigdy wcześniej tędy nie szedłem. Po drodze mijałem turystów schodzących z Diablaka. Mówili, że do połowy jest spoko, a potem chmura i silny wiatr. Nie było jednak tak źle. Wiatr zaczął naprawdę wiać dopiero przed samym szczytem. Chmury tworzyły pułap, więc przez cały czas miałem wokół widoki. Od pasma kosodrzewiny miejscami leżał śnieg. Na szczycie spędziłem dosłownie kilka minut – warunki nie pozwalały na dłuższy postój. Pauzę na posiłek zrobiłem około 100 m niżej, w kapliczce przy szlaku. Im niżej, tym cieplej. Ludzi było sporo, ale jak na Babią Górę – wcale nie aż tak dużo. Po powrocie do auta pojechałem do Korbielowa, gdzie miałem zarezerwowany nocleg. Na wyposażeniu kwatery – sauna 🙂. Skorzystałem kilkukrotnie, zjadłem obiad i o 20 odpadłem spać. Dzień drugi – niedziela – pobudka o 5 rano. Po śniadaniu i spakowaniu się ruszyłem w kierunku Pewli Małej. Około siódmej wędrowałem już szlakiem – najpierw niecałe 5 km asfaltem w kierunku Mutnego. Tam żółtym szlakiem wszedłem na grzbiet z najwyższym szczytem masywu Pewelsko-Krzeszowskiego – Bąkowem (766 m). Całkiem tam fajnie. Pogoda – rewelacyjna: ciepło, słonecznie, bez wiatru. Ze szlaku żółtego odbiłem na niebieski, który prowadził w dół do Ślemienia. Tam sporo asfaltu. Ostatni odcinek to powrót szlakiem św. Jakuba do Rychwałdka, skąd przeszedłem do samochodu. Momentami widoki były znakomite – praktycznie cały Beskid Mały, Śląski i Żywiecki, a także to, co przeszedłem dzisiaj. Od Ślemienia zrobiło się tak ciepło, że szedłem tylko w podkoszulku. Słońce lekko przypaliło mi twarz. Podsumowując: Przeszedłem ponad 50 km w 2 dni, z niemałym przewyższeniem. Dwa szczyty uzupełniły Nową Koronę Gór Polski, a Babia Góra była wisienką na torcie. Lepiej być nie mogło. 1 dzień
|
2 dzień
|
| działy_orawskie.gpx |
| pasmo_pewelsko_krzeszowskie.gpx |












































